Jak tam u Was z różami? W domu, w ogrodzie? U nas na chwilkę zagościły w wazonie, ale na krótko, bo powędrowały do sąsiadki z okazji jej urodzin. Marzec zbliża się ku końcowi, a to czas sadzenia róż. Dziś widziałam na targu starszą kobietę z pęczkami tych roślin – zapewne z własnego ogrodu. Trudno po takich zielonych pędach stwierdzić z jakiej grupy róż osobniki mogłam kupić. Ale formami tych roślin zajmę się kiedy indziej.
Róża jak przystało na królową jest nieco wymagająca. By pięknie nam królowała, powinniśmy zagwarantować jej glebę głęboką, gliniasto – piaszczystą w górnej części i gliniastą w dolnej. Można zastosować gotową ziemię dla róż i wymieszać ja z glebą, którą mamy w ogrodzie. Stanowisko powinno być ciepłe, słoneczne i lekko przewiewne. Warunki te ulegają zmianom w zależności od grupy róż. Generalnie wszystkie róże nie przepadają za mokrymi, zimnymi i ciężkimi podłożami. Nie należy sadzić róż w pełnym słońcu, w cieniu i w przeciągach. Więcej światła będą potrzebowały odmiany o jasnych kwiatach.
Przed posadzeniem krzewów, glebę trzeba przekopać i oczyścić z chwastów i pozostałości po innych roślinach. Stanowisko należy wzbogacić nawozem dla róż lub obornikiem. Po około dwóch tygodniach możemy przystąpić do sadzenia. Na rynku dostępne są krzewy z odkrytymi korzeniami lub w doniczkach. Te drugie możemy sadzić przez cały sezon od wiosny do jesieni. Natomiast rośliny z gołym korzeniem najlepiej sadzić w marcu i październiku. Wybieramy sadzonki o zielonych pędach, z dobrze rozwiniętą bryłą korzeniową, bez oznak chorób i uszkodzeń. Przed posadzaniem róże z gołym systemem korzeniowym moczymy kilka godzin w wodzie, do której można dodać preparat grzybobójczy. Pędy naziemne przycinamy do 20-25 cm, usuwając całkowicie zbyt cienkie i uszkodzone. Możemy też skrócić o 1/3 zbyt grube i długie korzenie, zwracając szczególną uwagę na te cienkie, by ich nie uszkodzić, bo od nich zależy czy nasz krzew się przyjmie. Przygotowujemy dołek takiej głębokości, by korzenie można było w nim swobodnie rozłożyć. Dobrze jest na dnie dołka usypać górkę urodzajnej ziemi, na której rozłożymy korzenie. Roślina powinna być tak umieszczona w ziemi, by po przysypaniu korzeni ziemią, ugnieceniu i podlaniu, miejsce szczepienia znajdowało się kilka centymetrów nad powierzchnią. Po podlaniu należy wokół rośliny usypać kopczyk z ziemi. Kiedy pojawią się kilkucentymetrowe odrosty, ziemię można usunąć, bo to znak, że róża się przyjęła.
Pielęgnacja róż w znacznej części nie różni się od zabiegów, które wykonujemy przy innych roślinach. Odchwaszczamy podłoże, nawozimy w marcu i czerwcu. To ważne, żeby nawożenie zakończyć przed lipcem, by pędy róż zdążyły zdrewnieć przed zimą. Podlewamy róże tak, by nie ochlapać liści, usuwamy przekwitłe kwiaty, osłaniamy na zimę. No i tniemy. Warto zaopatrzyć się w specjalny sekator do róż, który pozwala tak trzymać obcięte pędy by nie zranić się kolcami. Bo cięcie róż to już całkiem poważna przygoda. Wielu osobom róże kojarzą się głównie ze skomplikowanym przycinaniem. Ale od niego zależy obfitość kwitnienia i pokrój roślin. Róże sadzone wiosną przycinamy zaraz po posadzeniu, natomiast te sadzone jesienią dopiero wiosną następnego roku. Po mniej więcej dwóch tygodniach od zdjęcia osłon, kiedy zaczną na krzewach pojawiać się pąki liściowe przystępujemy do cięcia. Usuwamy najstarsze pędy oraz chore, suche i słabe. Sposób przycinania zależy przede wszystkim od grupy róż którą pielęgnujemy.
Różom wielko i wielokwiatowym słabe pędy przycinamy nad 5-6 pąkiem, a silniejsze pozostawiamy trochę dłuższe. Takie cięcie sprawi, że róże wielkokwiatowe będą miały okazalsze kwiaty, ale później zakwitną. Natomiast jeżeli chcemy uzyskać jak najwcześniejsze kwitnienie pędy przycinamy tylko trochę. Kwiaty pojawią się wcześniej ale będą drobniejsze.
Różom miniaturowym skracamy pędy o połowę. Różom szczepionym na pniu przycina się wszystkie pędy do długości około 20cm, natomiast formom pnącym zostawia się tylko 6 najsilniejszych pędów, które można nieco skrócić. Oczywiście jeżeli tylko na pędach pojawią się dzikie odrosty je również należy usuwać. Na szczęście róże okrywowe i „dzikie” parkowe wymagają od nas tylko cięć pielęgnacyjnych: oczyszczających i prześwietlających. Różom powtarzającym kwitnienie warto przycinać pędy z przekwitłymi kwiatami o dwie pary liści poniżej kwiatu, aby pobudzić je do ponownego kwitnienia. Miejsce cięcia możemy posmarować preparatem przyspieszającym gojenie ran. Po tych zabiegach zasilamy krzewy nawozem.
A kiedy minie sezon umilony pięknymi kwiatami i ich zapachem, trzeba przygotować róże do zimy. Kiedy temperatura spadnie poniżej 5°C (listopad, grudzień), zabezpieczamy rośliny przed niskimi temperaturami. Wokół róż wielko i wielokwiatowych usypujemy kopczyki. Do obsypania wykorzystujemy ziemię ale można również korę, torf, kompost, obornik. Można je okryć gałązkami roślin iglastych. Najbardziej narażone na niekorzystne zimowe warunki są formy pienne. Roślinę w miarę możliwości należy przygiąć do ziemi w stronę przeciwną niż wyrasta z oczka szlachetna część róży, przymocować v-kształtnymi widełkami i obsypać ziemią. Jeżeli jest to trudne do wykonania starannie „otulamy” krzew matą słomianą, jutową lub gałązkami iglaków. Zwracamy szczególną uwagę na miejsce szczepienia, by było zabezpieczone.
Wokół róż pnących również usypujemy kopczyki, pędy odczepiamy z podpór, kładziemy na ziemi i okrywamy matami słomianymi lub gałęziami iglaków. Jeżeli trudno zdjąć pędy z podpory okrywamy ją pionowo, związując gałązki i całość nakrywając np. matą słomianą. Jeżeli mamy róże rosnące w pojemnikach, to wraz z doniczka zakopujemy je w ziemi, a u nasady usypujemy kopczyk. A jeżeli jest to trudne do zrobienia (za duży pojemnik albo brak przestrzeni w której można by zakopać doniczkę) okrywamy roślinę wraz z pojemnikiem słomą, matą słomianą lub gałązkami iglaków. Ja wstawiam donice w duże kosze wiklinowe wypełnione styropianem, a krzewy osłaniam matami.
Okrycia zdejmujemy w marcu, kwietniu, kiedy ustalą się dodatnie temperatury. Kopczyki rozgrabiamy dopiero po kilku dniach od zdjęcia osłon. Zabiegi te najlepiej wykonywać w pochmurny dzień.
Pozostała jeszcze kwestia rozmnażania róż. Sposobów jest wiele: przez sadzonki zdrewniałe, zielne, okulizację, odkłady, podział, nasiona… Dużo zależy od tego jaką formę róży chcemy rozmnażać. Najprostszym sposobem wydaje się mi sadzonkowanie zdrewniałych pędów. Od marca do czerwca odcinamy ok. 20 cm pęd i zakopujemy (dołujemy) tak by na powierzchni znajdował się tylko jeden pąk. Dobre efekty daje też stosowanie odkładów. Przysypujemy pęd ziemią, przytwierdzamy do podłoża w pozycji poziomej i kiedy pojawią się korzenie odcinamy od matecznika. Najpopularniejszym sposobem rozmnażania róż jest okulizacja, która polega na zaszczepieniu odmiany róży szlachetnej na podkładce. Zabieg ten wydaje się nieco skomplikowany, ale odrobina wprawy i ta niepewność znika. W ten sposób możemy uzyskać np. róże pienne. A moda na róże wraca. Tym bardziej, że nowe odmiany są coraz bardziej odporne na choroby i szkodniki i jeszcze piękniejsze. Czy ktoś się pochwali swoją kolekcją?
Zostaw Odpowiedź
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.